Pomysł
zrodził się sam. Nie było idealnej dla mnie szafki łazienkowej. Poprzednio
miałam tam szafkę z IKEA ale tak lubię zmiany że musiałam dodać coś od siebie…
Szafka
powstała z metalowych prętów zakupionych do stolika i konsoli z salonu.
Kupiliśmy ich tak dużo, że śmiało można było myśleć o kolejnym meblu. Rozrysowałam
wszystko z dokładnymi wymiarami, a mąż zabrał się do spawania.
Zespawane
profile trzeba było zeszlifować, po przetarciu preparatem odtłuszczającym
zostały pomalowane. Malowałam jak zwykle ukochaną już matową czarną farbą do
drewna i metalu. Jak zwykle malowałam pistoletem… po ponad roku posiadania
pistoletu nie wyobrażam już sobie malowania wałkami …
Zależało mi
na znalezieniu deski która byłaby w wymiarze blatu ale 47 cm stało się barierą
nie do pokonania na lokalnym rynku, dlatego wybraliśmy gotowe elementy które
kupiłam w Castoramie. Z nich wykonałam blat, fronty i boki szafki. Obie
znajdujące się w środku półki to stare blaty z mebli prl.
Do stelażu
przyspawane zostały zawiasy.
Na blaty
położyłam dwie warstwy bezbarwnego lakieru jachtowego. Uchwyt wycięłam na wzór
płytek jakie mamy na podłodze. Chyba niebawem wymienię drzwiczki właśnie ze
względu na uchwyty – są po prostu za duże.
Sam zlew
zostawiłam ze swojej starej szafki, jest bardzo wygodny i fajny w utrzymaniu
dlatego nie szukałam już nowego produktu.
Dlaczego ta
wnęka ? Żebym mogła wejść blisko lustra i swobodnie bez nachylania się nad
zlewem pomalować się J
Efekt
finalny.
Oświetlenie -
www.spotlight.pl model SVENDA
Jak się Wam
podoba ? J
- Monika