Na
działce moich rodziców jest fajna spora wiata garażowa, zbudowana przez mojego
tatę. Jest drewniana i częściowo zaimpregnowana, znajdują się w niej trzy
pomieszczenia: składzik na opał, składzik na meble ogrodowe oraz miejsce na
samochód.
Z
tyłu wiaty… jak to już bywa, chcąc nie chcąc, powstał składzik, który zaczynał
wymykać się spod kontroli. Mało używane przez nas miejsce chcieliśmy zamienić w
kącik do odpoczynku. Nie wiem, jak to się stało, że jedna ze ścian nie została
nigdy zabezpieczona, ale teraz mieliśmy szansę na odnowienie jej w taki sam
sposób jak stolika, który stoi niedaleko.
Zależało
nam na zachowaniu naturalnego koloru drewna i podkreśleniu słojów, dlatego jako
produkt zabezpieczający wybraliśmy produkt z V33, jakim jest LAZURA
OCHRONNA POLSKI KLIMAT. Do 9 lat ochrony i co dla mnie równie ważne – możliwość użycia produktu w
malowaniu natryskowym. Wybraliśmy bezbarwną lazurę, aby zachować jak
najbardziej naturalny kolor drewna.
I o
samym malowaniu natryskowym chcę opowiedzieć Wam więcej, ponieważ to częsty
temat, o który pytacie. Taki sposób malowania sprawdza się świetnie
na dużych powierzchniach, a samo malowanie nie zajmuje zbyt wiele czasu, co
zobaczycie także na filmiku, który podlinkuję niżej.
Przed
malowaniem czy zwykłym, czy natryskowym należy zeszlifować fragmenty, na które
naniesiemy nową warstwę farby lub – jak u nas – lazury ochronnej. Na naszej
wiacie musiałam dokładnie zeszlifować fragment, na którym wycierany był podczas
malowania domu wałek od farby. Pozostałą część ściany lekko przeszlifowałam
szlifierką oscylacyjną, jeśli nie macie takiego sprzętu, należy zrobić to
ręcznie – papierem ściernym. Ja swoje mocno pomalowane elementy
szlifowałam papierem o granulacji 80.
A
teraz odrobina o malowaniu natryskowym kompresorem – nasz, który kupiliśmy dwa
lata temu, sprawdza się świetnie, kosztował około 300 zł i jedyne co trzeba w
nim po tym czasie wymienić, to pistolet, który potrafi się czasem lekko
zacinać.
Do
malowania natryskowego potrzebujemy:
-
lejek, czyli widoczne po prawej stronie sitko, przez które przelewam gęste
farby, którymi maluję meble
-
pistolet do malowania, to ważne, ponieważ kupując kompresor, mamy do niego
różne końcówki
-
naczynko do czyszczenia pistoletu
-
naczynko do przelania farby/lazury
-
szmatkę do czyszczenia
-
nowy pędzelek, którym dokładnie wyszorujemy pistolet
-
emulsję do mycia, czyli rozpuszczalnik
- odzież
ochronną: rękawiczki, okulary ochronne… wybaczcie, ja nie umiem pracować w
rękawiczkach, dlatego ich tu nie ma
Ważną
sprawą w malowaniu natryskowym jest gęstość farby/lazury. Jeśli jest za gęsta,
jak większość farb do malowania mebli, rozcieńczam ją pół na pół z
rozpuszczalnikiem. Nasza lazura V33 miała bardzo odpowiednią gęstość, dlatego
nie była rozcieńczana.
Samo malowanie jest bardzo przyjemne – kawałek po kawałku malujemy
dany fragment, nie trzymając pistoletu zbyt blisko i nie za długo, aby nie
powstały nam zacieki. Przy malowaniu natryskowym należy położyć więcej warstw
niż przy malowaniu pędzlem lub wałkiem. Tutaj producent na opakowaniu dał jasny
znak, że ma być ich trzy dla malowania sprężarką i dwie dla malowania pędzlem.
Czasem, malując blaty stołów, dajemy aż 7 warstw.
Po
położeniu jednej warstwy czekamy do jej całkowitego wyschnięcia, na opakowaniu
farby zawsze zaznaczony jest czas, jaki należy odczekać oraz temperatura, w
jakiej można nakładać produkt na drewno.
Czyszczenie pistoletu zawsze wykonuję czystymi
szmatkami. Należy sprawdzić, czy jest dokładnie wyczyszczony, aby produkt nie
zasechł w środku.
Na
zdjęciu widzicie efekt naszej malowanej ściany po zakończeniu malowania i
całkowitym wyschnięciu lazury. Chcieliśmy zachować naturalny wygląd
drewna i to się udało. Lazura ma wiele zastosowań: używamy jej do
drewna pionowego na zewnątrz i wewnątrz do drzwi, elewacji, podbitek, pergoli,
donic drewnianych. Jest ona idealna do wszystkich gatunków drewna. Chroni je
przed działaniem promieni UV, jest wodoodporna i mrozoodporna, nie pęka oraz
nie łuszczy się pod wpływem niskich temperatur. Lazura od V33 to jedyna taka BEZBARWNA lazura na rynku odporna
na zewnętrzne promieniowanie UV.
A
niżej przed Wami już efekt końcowy – pomalowana ściana i odnowiony stolik.
Jeszcze
co do stolika. Użyte w nim deski mają ponad 20 lat, są stare i popękane, a
zielona farba, którą malowane były wielokrotnie, weszła w szczeliny, nie dało
się jej zatem do końca zeszlifować. Byłam przekonana, że nie będzie wyglądało
to dobrze, ale jak widzicie na zdjęciach, efekt jest OK.
Zobaczcie filmik – jakwyglądało odnowienie stolika.
Tekst powstał przy współpracy firmy: V33
Super wyszło, jednym słowem dla chcącego nic trudnego.
OdpowiedzUsuńdokładnie :)
Usuńefekt super :D
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuń